wtorek, 7 lipca 2020

Smutna piosenka człowieka żadnego

Pandemia, pożary buszu, kryzys ekonomiczny, wojny rasowe czy wybory na prezydenta… Trzeba przyznać, że w 2020 tematów do pisania nie brakuje. Ale nie umiałam się zebrać, by napisać choćby na jeden z nich. Może dlatego, że pisze już połowa świata, a mówić chcą wszyscy? Nigdy nie lubiłam tłoku. Wbrew pozorom, mimo swojej gadatliwości, nie umiem się wypychać przed tłum.
A teraz jakoś nie mogę nie napisać. Chciałabym się zdrzemnąć, zrobić obiad.
Zamiast tego stukam w klawisze.
Nie chodzi o nic tak wielkiego jak koniec świata, tylko o kolejną burzę rozpętaną wewnątrz burzy. Jedno z wielu zawirowań w cyklonie, jakim jest nagonka na mniejszości społeczne. I podmuchy w postaci reakcji tychże mniejszości – reakcji często pełnych żalu, goryczy i bezsilności.
Do rzeczy.
Pewnie sporo z Was już wie o najnowszej aferze około-NFowej, ale pokrótce opiszę sytuację. Otóż, na łamach lipcowego numeru[1] ukazało się opowiadanie Jacka Komudy „Dalian, będziesz ćwiartowany!”, które wywołało spore kontrowersje – zwłaszcza w środowisku LGBT. Dlaczego? W dużym skrócie: tytułowym Dalianem jest homoseksualista, którego partner porwał grupkę dzieci dla sekty pedofilii. Nie za dobrze to brzmi, prawda? Dodać jeszcze ostatnie nastroje polityczne, kampanię anty-LGBT szanownego imć Dudy i to, że Komuda w życiu zdecydowanie przechyla się na prawo – i gównoburza gotowa. Szambo wywaliło aż pod sufit, uderzając przede wszystkim w redakcję NF-a. A kanałem, oczywiście, były social media: na facebooku choćby ten post[2] z fragmentami tekstu Komudy, a na Twitterze, jak to na Twitterze, limit znaków, więc mamy już krótkie: homofobia w NF się dzieje[3].
Ludu powstań! – krzyczą Internety. I lud powstaje. Iskra poszła w świat, więc ten płonie. Po prawdzie tylko na chwilę, momencik, aż przyjdzie nowszy ciekawszy temat do kłótni… Dziś jednak zapłońmy kolorami tęczy! Setkami, a nawet tysiącami komentarzy i retweetami[4] sięgającymi aż za ocean! Nasze jedynie słuszne wzburzenie ogarnie nawet tych – a może zwłaszcza tych – którzy nie mówią po polsku. Którzy nie przyjrzą się sprawie bliżej, nie sprawdzą źródła kontrowersji, bo i nie mają jak… Nie znają języka. Zresztą ci, co znają, też nie palą się do sprawdzania czegokolwiek. Palą się do kłótni.
A okrutny płomień gore.
Przeraża mnie to.
Przeraża, że ludzie tak bardzo zgnębieni przez społeczną dezinformację i manipulację słowem, tak chętnie podrywają widły z powodu tweeta. To maksymalnie 280 znaków, średnio jakieś 50 słów. I tyle. Więcej najwyraźniej nie trzeba, by kogoś rzucić na stos. Przeraźliwy stos usypany z bólu, gniewu i bezsilności ludzi dyskryminowanych. A potem tylko cisnąć żagiew…
Cisnąć w swoich. W przyjaciół i sprzymierzeńców.
Znam Nową Fantastykę.
Stosik numerów, które uzbierały mi się już w Wawie. I jeden słodki Pączek :)
Znam też ludzi, którzy to pismo tworzą. Sama zresztą opublikowałam tam parę opowiadań. W tym nawet jedno z silnym wątkiem LGBT („W stanie nieważkości” – NF 03/2019). Mam od dwóch lat prenumeratę. Wcześniej przez rok dostawałam pismo za darmo, bo byłam w tzw. Loży na portalu fantastyka.pl. Czytałam je od bardzo dawna. Nie zawsze od deski do deski, ale przynajmniej na tyle, na ile czas pozwalał.
To nie jest pismo homofobiczne, a redaktorzy nie są homofobami.
No, przykro mi. Nie rzucę kamieniem.
Znam NF-a i czytałam teksty, które tam drukowano. Teksty Malinowskiej, Zawady, Łagan czy Ochnika – autorów pro LGBT+, których twórczość zdecydowanie chyli się ku lewej. Swoją drogą, kiedy byłam jeszcze redaktorką w Smokopolitanie, odrzuciliśmy „Ciemność” Ochnika, bo odnieśliśmy wrażenie, że poza wątkiem feministycznym niewiele sobą reprezentuje. A potem Nowa Fantastyka przyjęła dokładnie to opowiadanie, właśnie ze względu na ten wątek.
Czemu w ogóle o tym piszę?
Bo jako żywo staje mi przed oczami inna burza. Awantura sprzed 2-3 lat, gdzie rozchodziło się z kolei o większy udział autorek i prozy kobiecej w NF-ie. W dyskusji padło niejednokrotnie pewne słowo na „p”. Parytety, oczywiście. A później inne pismo, Fantom dokładnie, rozesłało ankietę do autorek współpracujących z zapytaniem, co sądzimy o tej sprawie. Odpisałem im, że forsowanie tekstów ze względu na płeć, a więc taka protekcjonalna wymuszona pobłażliwość dla kobiet, byłaby obrazą dla naszej inteligencji. Jawnym stwierdzeniem, że nie umiemy zrobić czegoś równie dobrze, dlatego trzeba nam wydzielić miejsce w kurniku – bo same inaczej nigdy się do niego nie wślizgniemy. I później na rynek wychodzą takie cuda, jak żeńskie wersje męskich filmów. Gorsze wersje, bo one nigdy nie miały być lepsze.
Ghostbusterinessy nie powinny istnieć. Po prostu nie.
Ale dobra, wracając do NF-a. (O słowie na „p” jeszcze będzie).
Tak się składa, że oprócz tamtejszego redaktora prozy polskiej, znam też trochę naczelnego. I jedno o Jerzym mogę powiedzieć: jak każdy popełnia błędy, ale nie ma w sobie złej woli. To człowiek, który zawsze chce dobrze. Ba! To człowiek, który jeszcze niecały miesiąc temu ubrał swoje zdjęcie profilowe w kolory tęczy i jawnie wypowiedział się przeciwko[5] homofobii i dyskryminacji. Jerzy jest dobrą osobą, a już na pewno stara się taką być, jak zresztą – chcę w to wierzyć – większość z nas się stara.
Zatem, co robi dobra osoba, gdy usłyszy, że właśnie rozpropagowała złe raniące stereotypy? Że swym działaniem skrzywdziła mnóstwo ludzi i to jeszcze w czasach tak bardzo dla nich trudnych? Gdy uświadomi sobie, że popełniła błąd?
Na szybko, gorąco, pospiesznie i PR-owo trochę niezgrabnie. Lecz są to szczere przeprosiny. I co?
I gówno dalej się kręci.
Teraz do ataku ruszają obrońcy wolności artystycznej. Gorliwi przeciwnicy terroru poprawności politycznej. Kolejni ludzie, którzy jawnie przyznają, że NF-a nie czytują lub czytywali dawno temu, lecz już-teraz-zaraz by zaczęli kupować, gdyby tylko redakcja nie poddała się cenzurze i nie ugięła karku przed tym strasznym lewactwem. (Nie cytuję, bo komentarzy jest tyle, że czytałam je do 4 rano w niedzielę i nie mam siły znowu się przez to przebijać – możecie sami przeczytać, polecam melisę). Mamy więc dwie, albo i więcej stron konfliktu, które szlachetnie kłócą się dla dobra innych (bo chyba nie dla własnego? skoro nie czytają?). Niestety, robią to z prędkością, która raczej uniemożliwia im dogłębne zapoznanie się z czymkolwiek, za to wyśmienicie podsyca nienawiść. Adrenalina aż leci uszami. Aktywiści też nie próżnują. Tworzy się list otwarty[7] do redakcji NF-a. List mówiący o niezaprzeczalnie trudnej sytuacji osób LGBT+ w Polsce, a także o granicach między fikcją a rzeczywistością, o wspaniałych autorkach takich jak Le Guin czy N.K. Jemisin… Aż przechodzimy do kwestii kluczowej.
Bo przeprosiny to za mało. Trzeba czegoś więcej.
Trzeba innego słowa na „p”.
Pada też kilka różnych propozycji („proponujemy”). Między innymi „zatrudnienie sensivity readerów” czy „przebudowanie redakcji”. Miejcie na uwadze, że są to propozycje („ppp…”) skierowane do ludzi, którzy ponad rok temu musieli z bólem serca pożegnać Fantastykę Wydanie Specjalnie. Którzy jeszcze wcześniej złożyli do grobu Czas Fantastyki. Pomijając już kwestie ideologiczne – jak bardzo trzeba być nie obeznanym z sytuacją, żeby w ramach naprawy złego wymagać od człowieka wyczarowania pieniędzy, których zwyczajnie nie ma? Bo przecież zatrudnienie nowych redaktorów to pieniądze, o ile ktoś nie chce iść w pro publico bono. A Nowa Fantastyka nie chce. Jest ostatnim bastionem, ostatnim papierowym miesięcznikiem fantastycznym, które płaci swym autorom, grafikom, tłumaczom – wszystkim tym, którzy pracują przy tworzeniu numeru.
Ostatnim bastionem, do którego jednak właściwie też chcielibyśmy się dostać.
W tych komentarzach, w tych wielu wielu komentarzach, postach i tweetach (wczoraj znów czytałam do 4 rano, szatanie zmiłuj się nade mną), jest mnóstwo unoszenia się honorem. Pełno takiego „cieszę się, że kiedyś tam nie przyjęli mojego tekstu, bo teraz to już na pewno nic im nie wyślę”. Nie wspominając już o autorach zagranicznych, którzy tweetują na potęgę, że nie dadzą NF-owi swoich tekstów do przekładu. Czy wcześniej dawali, czy nie.

Ale moment, chwila, właściwie skoro byłaby taka możliwość, skoro już tak ładnie przepraszacie… To może cały numer i stałą rubrykę dla nas? Może jednak wzięlibyśmy kawałek tego waszego nieustannie kurczącego się ciasta, którego przecież – jeszcze przed chwilą – do ust byśmy nie włożyli?
One zdecydowanie chcą kawałek ciasta. Mojego, twojego, nieważne czyjego ;]
Decyzja o numerze LGBT już zapadła[8].
I super!
I nie super…
Pomysł na queerowy numer jest dla mnie ciekawy. Fajny. No, dobry jest. Na tyle, że sama chętnie bym do niego coś napisała, lecz z drugiej strony wolałabym ustąpić miejsca osobom, które znają temat lepiej i jeszcze nie miały szansy na publikację. Bo przecież swój kawałek ciasta nieraz uszczknęłam i to nawet, jak już wspomniałam, opowiadaniem z mocnym wątkiem LGBT.
Dlaczego więc „nie super”?
Bo to reakcja na gównoburzę. Bo to woda na młyn obrońców wszystkiego, co kłótni warte, o skrajnych prawicowcach już nie wspominając. Numer nie zaczął się jeszcze tworzyć, a lud już krzyczy, że będzie tam badziew i tylko badziew, przyjęty do druku ze względu na terror politpoprawności. (Kolejne komentarze, kolejna melisa).
Sprawa sięga nawet TVP (minuta 15:20[9]). O sytuacji wypowiada się Rafał Ziemkiewicz, który nie tyle „przechyla się w życiu na prawo”, co już szoruje twarzą o jedynie prawą polską ziemię. No i mamy krótkie wesołkowate wypowiedzi, wyselekcjonowane posty, strzępy informacji… Znów mowa o urzędzie cenzury (w tym jakże, o ironio, wolnosłownym obecnie TVP), a po sypnięciu odpowiednią porcją docinków i śmieszkowych żartów, przyznawszy głośno, że świetność pisma minęła już dawno i niechże już całkiem przeminie („Do diabła, niech diabli to wezmą!”), Ziemkiewicz symbolicznie przebija Nową Fantastykę osikowym kołkiem, nie życząc jej, żeby zmartwychwstała. Uch. Żołądek mi się przewraca od samego cytowania, nie mówiąc już, że zmusiłam się do obejrzenia tego fragmentu kilkukrotnie. Bo chcę być rzetelna, na ile potrafię. Bo sprawdzam źródła, zanim o czymś napiszę. Ale przecież zanim zdążę je sprawdzić, to już znów jest tego tyle… A potem jeszcze… i kolejny raz… i…
Melisa się skończyła. Nie mam już siły.
Po jednej stronie burze, po drugiej stronie burze, tak blisko wali grom… A gdzieś w tym wszystkim, w oku bezlitosnego cyklonu, jesteśmy my.
Ludzie żadni.
Ani skrajnie na lewo, ani skrajnie na prawo, ni to w górę, ni to w dół. Bez krzyku patrzymy na to, co się dzieje. Nie za głośno pytamy między sobą: „co się dzieje?”. Koniec końców zwykle siedzimy cicho.
Tym razem jednak nie siedzę cicho, bo mi na Nowej Fantastyce naprawdę zależy. Jestem wieloletnią czytelniczką. Członkinią portalu. Autorką z sercem po lewej. Kimś w teorii ważnym dla istnienia pisma.
A jednak człowiekiem żadnym.
Głupią upartą babą, która musi coś sprawdzić, zanim coś napisze. Która przeczytała to cholerne opowiadanie Komudy, chociaż nie miała na to najmniejszej ochoty. Która wysłuchała Ziemkiewicza, mimo że od jego śmieszkowego tonu, aż włos jeży się na karku. Skoro jednak zdecydowałam się o tym napisać, to musiałam sprawdzić. Nie chcę inaczej. A przecie opowiadanie Komudy nie miało szans mi się podobać, chociażby dlatego, że w ogóle nie lubię jego prozy. Nieźle zresztą w mojej opinii „Dalian, będziesz ćwiartowany!” podsumowuje blog Matka Przełożona[10]. Konkretnie, zdroworozsądkowo. Nie dziwota zatem, że lajków czy komentarzy jakoś dużo pod jej postem nie ma.
Rozsądek to nic ciekawego.
Ale dobra, gwoli formalności, potwierdzam: opko Komudy okropnym, niesmacznym jest.
I potencjalnie bardzo szkodliwym, a jakże, zwłaszcza biorąc pod uwagę, z czym to się zbiegło w czasie. Mówiąc obrazowo: redakcji NF-a tak się udało wycelować, że jakimś cudem kopnęli się piętą w oko. (No sory, Winnetou). Ale wierzę, że nieintencjonalnie – bo wiem, jak wygląda praca nad magazynem, zwłaszcza gdy rąk do tejże pracy brakuje. Człowiek ledwo ma czas złapać oddech, a co dopiero patrzeć za siebie, cofnąć się o parę kroków i zastanowić na spokojnie. Znowu przyjrzeć się tekstowi, może pod innym kątem, bo znane nazwisko na okładce to jednak nie wszystko, a jeszcze do tego wybory przesunęli i trwa kampania prezydencka, jaka trwa. Nie usprawiedliwia to redakcji, lecz w połączeniu z ich kolejnymi działaniami udawania, że złej woli nie było.
Był błąd.
Tylko jakie to ma znaczenie? Błąd czy nie, przeprosiny czy nie… Grunt, żeby płonęło ładnie. Bo NF-a raczej nie kupimy, raczej nie przeczytamy, ale spalimy chętnie i jeszcze ciasta się najemy.
Ja czytam.
Czytam we wstępniaku Jerzego pt. „Wolność. Kocham i rozumiem” do felernego lipcowego numeru: „Wystarczy spojrzeć na to, jaką formę przybrały dyskusje. To już nie są wymiany poglądów, z których obie strony mogą odejść kulturalnie pozostając przy swoim, ale dzięki dialogowi rozumiejąc lepiej swoje punkty widzenia i być może dostrzegając jakieś płaszczyzny porozumienia czy kompromisu. Teraz dyskusje przerodziły się w bitwy, w których muszą być zwycięzcy i pokonani.”
Smutne, nie? Proroctwo, nie wstępniak. Ciekawe, czy ktoś choćby zerknął na niego, zanim porwał za widły? I kto właściwie akurat tę bitwę wygrał? Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Jeśli lewa strona, to chyba jednak mam serce w złym miejscu. Bo nie czuję smaku zwycięstwa.
W ustach krzepnie mi popiół.
Rok temu zaczęłam pisać książkę SF. Jej główny bohater jest w związku poliamorycznym. To zwykły człowiek – często nie radzi sobie, popełnia błędy, ale stara się być lepszy. Książka nie jest jeszcze skończona i być może nigdy się nie ukaże w druku, niemniej pozwolę sobie przytoczyć jej fragment: „Przepaść między ludźmi tylko rośnie. Czas w Polsce jakby stanął w miejscu – na jakieś pół wieku demonizacji LGBT+. Bo jeszcze, nie daj Boże, zapierdolą nas tą swoją ideologią wolnej miłości. (Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać!).”
Teraz sama nie wiem, czy miłością aby faktycznie nie da się kogoś zapierdolić.
Nie wiem już, co napisać.
Ale ciągle czytam, ciągle próbuję zrozumieć. Siedzę po nocach, kradnąc ciału sen. Ale i tak za długo, za wolno... Bo minęły aż trzy dni. Burza już właściwie wygasa – wybaczcie, jestem spóźniona na imprezę. Kto miał się pokłócić, ten się pokłócił. Można poklepać się po plecach, gratulując sobie nawzajem, jak walecznie się o słuszną sprawę walczyło. Już nieważne po której stronie. Będzie „wymuszony” numer queerowy, będzie jeszcze kilka litrów wody na młyn, a Ziemkiewicz może nawet dostanie swój kołek. Aż w końcu wszyscy radośnie zatańczą na zgliszczach ostatniego miesięcznika fantastycznego.
Wszyscy oprócz nas, oczywiście. Ludzi żadnych.
My będziemy siedzieć cichutko. Odkurzać swoją kolekcję starych numerów. Zgłębiać ze smutkiem, co się stało.
I nucić pod nosem[11]:
Krzyczymy w szale wściekłości i pokory,
Stanął w ogniu nasz wielki dom,
Dom dla psychicznie i nerwowo chorych…
Jacek Kaczmarski (1980)




[1] https://www.fantastyka.pl/czasopisma/pokaz/111
[2] https://www.facebook.com/piotr.tarczynski.7/posts/10220784471015788?hc_location=ufi
[3] https://twitter.com/karigrafia/status/1279430204969156608
[4] https://twitter.com/jeffvandermeer/status/1279450514024017920
[5] https://www.facebook.com/jerzy.rzymowski/posts/10207307762208762
[6] https://www.facebook.com/NowaFantastyka/posts/10158635830379948
[7] https://onedrive.live.com/view.aspxresid=58E79CF389422309!405616&ithint=file%2Cdocx&authkey=!AAahyRuKOrXaLVU
[8] https://www.facebook.com/NowaFantastyka/posts/10158638458954948
[9] https://www.tvp.info/48530023/05072020-2230/program-w-tyle-wizji
[10] https://matkaprzelozona.wordpress.com/2020/07/04/kolejny-kalszkwal-czyli-jacek-komuda-nowa-fantastyka-i-homofobia-mysli-luzem/
[11] https://www.youtube.com/watch?v=R-7cWBBUedg&list=RD3tOZvDO1iSk&index=2

12 komentarzy:

  1. Tenszo, przywracasz wiarę w ludzkość. Pewnie na chwilę tylko, bo zaraz wrócę do FB, Onetów i innych mediów, ale to była czysta przyjemność przeczytać Twój tekst. Nie tylko mądry, ale i pięknie napisany. Szkoda, ze właśnie tacy ludzie jak Ty, nie umieją się wpychać przed tłum. Pozdrawiam serdecznie, Żaden Człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż. Na słowo na literę P JeRzy powinien odpowiedzieć innym, też na tę literę, poza tym przepraszam.
    Za dobry to człowiek na te czasy. Wymęczę tego Komisję do końca, ale spojler odbiera już chęć czytania. Poważnie, wymyślili coś tak durnego?

    Dzięki za mądry tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komisję? Komudę? Czyżby autokorekta?:D

      Usuń
    2. Komude. Autokorekta nie zniosła...

      Usuń
    3. To nie autokorekta, to atakująca dziko cenzura! (wybacz, nie mogłam się powstrzymać xD)

      Usuń
  3. Dzięki za wyważony tekst. Poruszyła mnie piosenka, na końcu którą sobie odświeżyłem i właśnie o tym, dlaczego mnie poruszyła w tym kontekście chciałem napisać. Piszesz z pozycji "człowieka żadnego" który martwi się o swoje ukochane czasopismo. Ja piszę z perspektywy osoby homoseksualnej której płonie Dom. Nigdy nie było sielankowo, ale ostatnio zaczną się "pożar". Kilka dni temu prezydent podpisał projekt zmian konstytucji rodem z putinowskiej Rosji wedle których państwo ma zacząć sprawdzać czy adoptująca osoba, aby przypadkiem nie jest w związku jednopłciowym, jakimi metodami będzie to sprawdzani może lepiej nie myśleć. Pod wpływem nagonki medialnej telewizji publicznej panowie z mojego rodzinnego województwa pokrzykują, że powinno się rozpalić piece w krematoriach w obozie na Majdanku i mnie i inne osoby LGBT+ tam spalić.

    "A my nie chcemy uciekać stąd!
    Krzyczymy w szale wściekłości i pokory
    Stanął w ogniu nasz wielki dom!
    Dom dla psychicznie i nerwowo chorych!"

    Przykro mi, że ktoś szamocząc się i walcząc z ogniem nagonki uderzył być może zbyt na oślep albo zbyt mocno w Nową Fantastykę po opublikowaniu tego opowiadania a potem samo czasopismo znalazło się w środku tej wojny, gdzie staramy się nas nie spalono. A przed krematoriami były książki jak Der Giftpilz https://en.wikipedia.org/wiki/Der_Giftpilz stąd niektórzy reagują tak ostro. Mam jednak nadzieję, że i NF przetrwa i nikt inny nie zmieni się w popiół, bo mimo że zawsze czytając o Holokauście myślałem, że przecież ja przeczuwając co wisi w powietrzu emigrowałbym z rodziną do stanów czy do Argentyny to jednak nie chcę uciekać stąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo zbierałam się na odpowiedź do tego komentarz, bo mocno mnie poruszył i chciałam odpisać najlepiej, jak umiem. Po pierwsze, piosenka Kaczmarskiego jest rzeczywiście jeszcze trafniejszą, zarazem piękną i przerażająco metaforą sytuacji osób LGBT+ w Polsce. Bo dach już płonie nad głowami, ale przecież to dach, spod którego uciekać nie chce nikt z nas. Nasz dom. I boję się bardzo, że niektórymi swoimi działaniami tylko dokładamy do ognia, tylko dorzucamy opału tym, którzy chcą, by płonęło. Bo my nie chcemy, ale w strachu przecież nie jeden człowiek już sobie zaszkodził.
      Wiem, że sama opisuję właściwie rzecz małą. Upadające czasopismo dla wąskiej grupy odbiorców. Niemniej te same mechanizmy, które tu dostrzegam, zachodzą przecież też na większą skalę. „Ludzie żadni”, którzy wcale tak naprawdę nie są żadni, tylko po prostu mniej głośni, obserwują te przepychanki i nie nadążają za nimi. Boją się być zakrzyczani, więc w końcu nie odzywają się wcale, co jest smutnym i zarazem po prostu szkodliwym zjawiskiem. Bo kiedy my milczymy, inni palą dom.
      Mój dom, twój. Nasz.
      Trzymaj się ciepło, Grudku.

      Usuń
  4. Przyznam bez bicia, że nie obserwuję bloga. Trafiłam tutaj dzięki Matce Przełożonej. Podoba mi się to co napisałaś i tak bardzo to popieram. W tej całej szamotaninie brakuje mi takich jak twój głosów zdrowego rozsądku. Choćby miały to być głosy wołających na puszczy. Ja także nie jestem ani po prawej ani po lewej ani na dole ani na górze tylko właśnie po środku. W momencie kiedy wybuchają takie gównoburze zaczynam myśleć, że media społecznościowe to był jednak błąd. Ludzie za bardzo zamykają się dzięki nim w swoim bańkach informacyjnych, tracą ochotę na dyskusję i wymianę poglądów. A dyskusja i wymiana poglądów to podobno podstawy zdrowej demokracji. Gdyby ludzie naprawdę chcieli ze sobą rozmawiać, dyskutować, czasami wyjść ze swojej wygodnej bańki i spojrzeć na coś z innej perspektywy to może sytuacja między innymi mniejszości seksualnych w Polsce wyglądałaby trochę inaczej.
    Pozdrawiam serdecznie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama przyznam bez bicia, że na blogu dużo nie ma ;) Założyłam go głównie dlatego, że moje sporadyczne posty na FB robiły się coraz dłuższe, a potem mi ginęły w pomrokach Internetów. Mówisz, że dzięki Matce Przełożonej? O, nie zauważyłam, by coś pisała w temacie. Czy chodzi o to, że ją zlinkowałam i zadziałał tu jakiś magicznych mechanizm wstecz?
      Cieszę się, że są ludzie, którym brakowało takich głosów. Parę takich osób do mnie napisało, parę zostawiło tu i ówdzie ślad. Widzę, że jest grupa osób, która nie chcą krzyczeć po żadnej ze strony, a jednak chciałyby coś zrobić. Tylko nie wiedzą jak, boją się być zakrzyczanymi. Jeśli mogłam być głosem takich ludzi, choćby i paru, to czuję... sens. Po prostu.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Miło mi słyszeć, że czujesz sens w umiarkowanym wypowiadaniu się w tej sprawie. Fajnie, że trochę ludzi zostawiło tu i ówdzie swój ślad, bo to oznacza, że może tak jak my "żadnych" jest więcej niż myślimy. Matka Przełożona również wypowiedziała się na temat kontrowersyjnego opowiadania Komudy oraz podrzuciła parę linków do komentarzy innych osób, między innymi do twojego :)

      Usuń
    3. O, widzisz, człowiek nawet nie zauważy, jak go wklejają :D Fajnie, cieszę się podwójnie, bo jej opinia na temat tekstu była naprawdę wyważona i rzeczowa - a nie kupą w płot, że tak powiem. Dzięki, że wpadłaś i mi przy okazji o tym dałaś znać :)

      Usuń